Marcel Hendzelewski: Wszystko jest dopięte na ostatni guzik

W czwartek na trzech boiskach ulokowanych na terenie łódzkiej Manufaktury toczyła się zacięta walka o awans do ćwierćfinałów turnieju. Powrót do Łodzi okazał się strzałem w dziesiątkę.  – Zawsze gra się tu super, jest świetna atmosfera, dużo ludzi, fajne miejsce, piękna pogoda. Nic tylko grać – przyznała Justyna Tylutki.

Z kwalifikacji do turnieju głównego, a następnie do piątkowych ćwierćfinałów awansowali Adam Kącki i Marcel Hendzelewski. Debiutancki występ w Plaży Open duet ten może więc uznać za udany.

Jesteśmy zadowoleni, że możemy tutaj zaprezentować swoje umiejętności. To nasz pierwszy raz na Plaży Open i jesteśmy pod wrażeniem organizacji. Cieszymy się, że gramy, nie postawiliśmy sobie żadnych celów, bo skupiamy się na każdym meczu po kolei. Póki co nam to wychodzi – powiedział Adam Kącki po pierwszym wygranym spotkaniu w grupie D. – Granie bez presji jest najważniejsze. Tak, jak mówił mój partner, przyjechaliśmy tutaj zagrać z jednymi z najlepszych par w Polsce i się ogrywać – dodał partner Kąckiego, Marcel Hendzelewski.

Teren łódzkiej Manufaktury sprawia, że atmosfera turnieju jest wyjątkowa. Wszystko dopełnia bardzo dobra organizacja samego turnieju, co podkreślają sami zawodnicy. – Miasto jest super. Pierwszy raz tutaj gramy, ale jesteśmy bardzo zadowoleni z organizacji, wszystko jest dopięte na ostatni guzik – podkreślił Hendzelewski.

Potwierdzają to również siatkarki. – Ja do Łodzi mam ogromny sentyment, bo tu mieszkałam sześć lat. Zawsze jak tu przyjeżdżam, to sobie myślę “O Boże, jestem w domu”. Cieszymy się, że tu jesteśmy, że możemy tutaj zagrać. Pogoda dopisała, jest pięknie – nie ukrywała zadowolenia Martyna Kłoda.

To nie był pierwszy turniej Plaży Open, który miałyśmy okazję zagrać w Łodzi. Zawsze gra się tu super, jest świetna atmosfera, dużo ludzi, fajne miejsce, piękna pogoda. Nic tylko grać – wyliczała Justyna Tylutki. W Manufakturze jest po prostu bardzo fajny klimat. Cały czas coś się dzieje. Fajnie też zobaczyć znajomych, którzy co roku jeżdżą na turnieje plażowe. To fajna sprawa, jeśli ktoś od lat jeździ i może porozmawiać ze znajomymi z grona siatkarskiego – wtórowała jej Kłoda.
Po południowym starciu duet Tylutki/Kłoda pożegnał się z turniejem, przegrywając 0:2 z parą Saad/Klocek. – Cel miałyśmy taki, żeby grać jak najlepiej i robić jak najmniej błędów, bo dopiero wchodzimy w sezon. W trakcie tego pierwszego meczu jeszcze jeden cel nam się urodził – żeby włożyć trochę więcej pracy taktycznej i wejść w głowę przeciwniczek – dodała Tylutki.