Jakub Szałankiewicz dla Plaża Open – Jak jest rywalizacja, to będą i wyniki!

– Powiem Ci szczerze, że nie wiem, bo naprawdę trudno „coś” obu Marcinom – Strządale i Prusowi wytknąć. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mnie ogólnie jest po prostu szkoda, że siatkówka plażowa jest jeszcze tak mało popularna u nas w Polsce. Należy bardziej promować, nagłośniać tę plażówkę medialnie. Informować, że są turnieje. Bardzo tego brakuje, choć jest lepiej niż było – przekonuje m.in. mistrz świata do lat 19 (Mysłowice 2007) i do lat 21 (Blackpool), Jakub Szałankiewicz. Zapraszamy do lektury.

Łukasz Klin: Jakubie gratulacje za turniej w Xiamen, szacunek za dobry występ w Porec, sporo się u Ciebie, a w zasadzie u Was dzieje, opowiadaj proszę naszym Czytelnikom.

Jakub Szałankiewicz: Tak, rzeczywiście sporo się dzieje, bo od tego sezonu gram z nowym partnerem, Maciejem Rudolem. Wyniki z Maćkiem mamy, że tak powiem w kratkę, potrafimy bardzo dobry turniej przeplatać gorszymi meczami, czy pojedynczymi występami. Z turnieju na turniej, czy z meczu na mecz poprawiamy naszą formę i jest coraz lepiej. Idziemy powoli, ale bardzo systematycznie w dobrą stronę.

Trochę, jak szanowna małżonka uprzedziłeś moje kolejne pytanie, bo chciałem właśnie o Macieja Rudola zapytać (uśmiech). Czujesz, że się docieracie z Maćkiem na piasku?

– Tak, z parami na piasku jest, jak z małżeństwem, jak wcześniej wspomniałeś. Potrzebne jest dobre zgranie, a tego czasami nam jeszcze trochę brakuje, ale myślę, że to nasze doświadczenie z czasem będzie jeszcze większe. Potrzeba nam po prostu czasu. Maciek jest jeszcze młodym zawodnikiem także potrzebuje trochę tych meczów zagrać. Ogólnie im więcej gramy, tym lepiej dla nas samych.

Takie sukcesy, jak Xiamen, czy Porec, gdzie ogrywacie turniejową “jedynkę” z Brazylii dodają Wam “kopa” do dalszej pracy?

– Oczywiście. Choć w Porec było tylko 5 miejsce. Mimo faktu że w fazie pucharowej ograliśmy aż tu ciebie poprawię trochę dwie pary z Brazylii, a w następnym turnieju odpadliśmy w kwalifikacjach z parą z Kataru, ale po dobrym meczu. Mecz stał na wysokim poziomie. Z czego się bardzo cieszymy/cieszyliśmy. Na pewno chcieliśmy wygrać, iść dalej, ale niestety czasami w sporcie tak jest.

Już wkrótce impreza sezonu plażowego, czyli mundial w Austrii. Polacy na MŚ reprezentowani będą przez następujące pary: Prudel/Kujawiak, Kantor/Łosiak, Grzegorz Fijałek//Michał Bryl, jak oceniasz szanse swoich kolegów podczas tego właśnie turnieju? Zdaję sobie sprawę, że może być tobie trudno ocenić kolegów…

– Nie jest mi niezręcznie, bo wiedziałem już przed sezonem, że po wprowadzeniu nowych regulacji przez FIVB i kalendarza turniejów na sezon 2017, gdzie są tylko trzy Grand Slamy, a poprzednio było ich osiem, także nie mieliśmy za bardzo, gdzie tych punktów zdobywać. Jeśli chodzi o chłopaków, to Kantor/Łosiak są teraz “w gazie”. Myślę więc, że będzie bardzo dobrze, a reszta par to są nowe zestawienia. Spodziewać się możemy wszystkiego, a zdecyduje to modne sformułowanie “dyspozycji dnia” (uśmiech). Trzeba trzymać kciuki za chłopaków i po prostu wierzyć od początku do końca.

Jak pracuje się w reprezentacji Polski po nowym rozdaniu – ze staffem włącznie, jest power w Was wszystkich?

– Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mamy dwóch trenerów, trenera od przygotowana fizycznego, są fizjoterapeuci. Mamy także psychologa wszystko jest dopięte na ostatni guzik i chodzi jak w zegarku. Możemy myśleć tylko o dobrej swojej grze. Bardzo się z tego cieszymy, bo jeśli chodzi o naszą plażówkę, to jesteśmy naprawdę bardzo mocni. Uważam, że każda biało – czerwona para może walczyć o medal, jak i najwyższe cele na każdym turnieju oraz imprezie docelowej. Idziemy do przodu. Mamy teraz cztery nasze pary międzynarodowe, a w turniejach głównych grają aż trzy. Walczymy wszyscy o to, by nie wypaść z turnieju głównego. Jest rywalizacja, a jak jest rywalizacja, to i będą z niej wyniki. Ja po 11 latach gry z Michałem Kądziołą, potrzebowałem po prostu zmiany i ona nastąpiła. Gra nam się z Maćkiem dobrze, wyniki są dobre. Pracujemy i walczymy dalej.

Wspierałeś w Łodzi ekipę popularnych Tatarków ze swoją małżonką, Katarzyną Szałankiewicz, dzięki której możemy rozmawiać. Powiedź, jak oglądasz mecze Kasi, to serce mocniej Ci bije, a gardło rwie się do jakieś małej podpowiedzi?

– Powiem tak, że ja już z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej czasami emocje zatrzymać w sobie. Oczywiście zawsze chce się jakoś pomóc, człowiek się czasami wyrywa, a tym bardziej, że z  boku boiska, czy wysokości trybun lepiej widać czasami nawet takie małe błędy, kto jak gra. Dziewczyny czasami na boisku mogą tego nie dostrzec, ale jeżdżę tyle na turnieje, że jako zawodnicy sami się zatrzymujemy. Przestajemy podpowiadać, bo wiemy, że nie możemy, po prostu (uśmiech). Działamy chwilami naprawdę automatycznie.- Staram się Kasi pomóc, jak tylko mogę zawsze, ale dopiero po meczach, po turniejach. Mam nadzieję, że Kasia dla siebie sama coś wyciąga z naszych lekcji, moich podpowiedzi. Pamiętać trzeba, że dziewczyny wracają po przerwie i chcą sobie trochę pograć. Najważniejsze i tak są finały – w tym roku w Mysłowicach. Dla dziewczyn Mysłowice, to chyba nawet lepiej, bo znają ten obiekt, bo wywalczyły na nim przecież Młodzieżowe Mistrzostwo Świata. Ogólnie myślę, że będzie dobrze.

Zostaniemy chwilę przy Tobie oraz Kasi, ale połączymy Was z siatkówką, oczywiście. Powiedz mi proszę, czy czujesz swoją stabilizację w życiu prywatnym także na piachu? Pytam, bo jakiś czas temu sformalizowaliście z Kasią swoją długoletną znajomość, a małżeństwo podobno bardzo wpływa na formę sportowca…

– Powiem Ci, że trochę tak (uśmiech), a to dlatego, że w tym moim duecie to ja jestem teraz starszym zawodnikiem, a więc ja muszę mieć tą chłodną głowę. Podpowiadać czasami Maćkowi. Jeśli chodzi o nasz związek z Kasią, to jak mówiła Tobie w wywiadzie dla Siatkowka24.com, to między nami było super przed ślubem, no i tak samo jest po ślubie. Znamy się z Kasią bardzo długo i dobrze, a ślub był w naszym przypadku po prostu formalnością. Cały czas mieszkaliśmy, żyliśmy ze sobą także nic się nie zmieniło (uśmiech).

Masz kochaną tą żonę, bo jak zapytałem na co wydałaby swoje ostatnie pieniądze, to odpowiedziała, cytuję: ” Na gierkę dla męża (tak mi kazał powiedzieć).” No to opowiada w co Ty tak namiętnie grasz?

Ogólnie ja bardzo lubię strategię. Szczerze? Bardziej preferuje PlayStation, ale jak jedziemy, czy wylatujemy, gdzieś na turniej, to jej ze sobą nie biorę, bo jest za ciężka. To jednak trochę ważny – ok. 2,5 kilograma. Gram tradycyjnie w FIFĘ to jest pierwszeństwo, a na wyjazdach jakieś gry strategiczne typu Hearts of Iron i coś w podobny stylu.

Masz z kim rywalizować jeśli chodzi o gry w reprezentacji Polski? W sensie, czy Maciej Rudol, albo np. para Kantor/Łosiak, to też miłośnicy gier komputerowych?

Tak, oczywiście! Każdy z kadrowiczów ma swoją ulubioną grę, każdy w jakiś tam odmianie gry jest najlepszy. Większość chłopaków tak jak Grzesiek, Mariusz, Maciek, Kacper grają wszyscy w CS (Counter Strike). Chłopaki wiem, że ze sobą rywalizują wzajemnie w czasie wolnym w trakcie turniejów. Ja wolę strategię, to jest mój świat, to mnie po prostu wciąga.

Fota Główna -Jakub Szałankiewicz dla Plaża Open – Jak jest rywalizacja, to będą i wyniki!

Pochodzisz ze Staszowa, powiedź odwiedzasz czasem, wspierasz macierzysty klub, jak dzisiaj wygląda sytuacja: Stakolo Staszów?

– Jak tylko mogę i jest czas to odwiedzam Staszów, ale niestety jest mi coraz trudniej. Staram się wspierać, jak mogę. Chociaż w Staszowie jest teraz bardzo ciężko z tą siatkówką. Wiesz, małe miasto, to są automatycznie mniejsze możliwości. Wierzę jednak, że będzie dobrze, bo moi znajomi tam działają tyle, ile mogą. Założyli nawet nowy klub pod nazwą „Siatkarz” Staszów. Powoli idą w dobrą stronę, i mam nadzieję, że miasto przyłączy się do ich inicjatywy. Grają chłopaki w trzeciej lidze, są też sekcje juniorów oraz kadetów.

Zapytam praktycznie na sam koniec rozmowy, czy Plaża Open przyczynia się Twoim zdaniem do rozwoju rodzimej plażówki, albo jeszcze inaczej, czy na podstawie cyklu Plaża Open, możemy szukać potencjalnych nowych kadrowiczów?

To jest naprawdę fajna sprawa, bo takie turnieje są potrzebne. Organizacyjnie naprawdę jest bardzo, bardzo dobrze. Brawa i gratulacje tutaj dla organizatorów, dla wszystkich ludzi związanych z tym właśnie projektem. Niestety, ale szkoda, że takich projektów typu Plaża Open jest jeszcze w dalszym ciągu za mało. Nie mówię tu tylko o Waszym projekcie. Mówię raczej o całości kalendarza. Naprawdę mało tych turniejów latem jest. Powinno być w mojej ocenie dwa razy tyle. W Brazylii, czy Niemczech takiego typu turnieje grane są do końca lata co tydzień. Wasz cykl jest właśnie po to, by szukać nowych zawodników, by była rywalizacja, żeby się pokazać szerszemu gronu odbiorców.

Zapytam – na koniec w zasadzie – w kontekście Twojego międzynarodowego obycia, doświadczenia, co organizatorzy Plaży Open mogą jeszcze zrobić, by cykl cały czas szybował w górę?

Powiem Ci szczerze, że nie wiem, bo naprawdę trudno „coś” obu Marcinom – Strządale i Prusowi coś organizacyjnie wytkać. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mnie ogólnie jest po prostu szkoda, że siatkówka plażowa jest jeszcze tak mało popularna u nas w Polsce. Trzeba bardziej jeszcze promować, nagłośniać tą plażówkę medialnie. Informować, że są turnieje. Choć jest lepiej niż było. Jednak czasem plakat w miejscowości, gdzie odbywają się zawody to zdecydowanie za mało…

Z Jakubem Szałankiewiczem rozmawiał: Łukasz Klin, (Plaża Open)

Zdjęcia: Katarzyna Szałankiewicz/Archiwum Prywatnie oraz Andrzej Sobolewski, Siatkowka24.com