Agata Ceynowa: Na Plaży Open czułam się bardzo dobrze. Jesteście niesamowicie pozytywni!

Na Plaży Open czułam się bardzo dobrze. Jesteście niesamowicie pozytywni! Uśmiech i pozytywna energia, daje nam wszystkim kopa do jeszcze większego wysiłku. Jeśli każdy jest uśmiechnięty, to ciężko też być smutasem prawda? – powiedziała w rozmowie z nami Agata Ceynowa, zwyciężczyni turnieju Plaży Open w Kołobrzegu.

Wygrałyście turniej w Kołobrzegu, ogromne gratulacje! To były dla was udane zawody, w których straciłyście zaledwie dwa sety…

Agata Ceynowa: W sumie oba sety przegrałyśmy z koleżankami z kadry – najpierw z parą Kielak/Ciężkowska, a następnie Jundziłł/Marcinowska. To dla nas niezwykle ważne, że pomimo tego iż przegrywałyśmy pierwsze sety w dwóch meczach, to nie załamałyśmy rąk i wygrałyśmy te starcia w tie-breakach. Poza tym my musimy skupiać się przede wszystkim same na sobie, i nieustannie starać się, by nasza gra była lepsza i skuteczniejsza.

W półfinale pokonałyście Patrycję Jundziłł i Melanię Marcinowską. Młode, zdolne zawodniczki, które potrzebują jeszcze troszkę czasu, by okrzepnąć w walce z bardziej doświadczonymi siatkarkami.

Ja myślę, że z czasem to przyjdzie i doświadczenie zaprocentuje. Gwarantuje, że one jeszcze nie raz zaskoczą nas wszystkich, ponieważ są młode i niezwykle utalentowane. Poza tym ciężko gra się przeciwko tym, z którymi trenuje się na co dzień, które zna się jak łyse konie. Trudno zaskoczyć kogoś, z kim spędzasz tak dużo czasu na piasku.

Sam finał, to wasza dominacja. Mimo ambitnej postawy, i naprawdę wysokich umiejętności Sandra Szychowska i Magda Rapacz-Matras, musiały uznać waszą wyższość.

Muszę na początku powiedzieć, że jestem dla dziewczyn pełna podziwu. Są mamami na pełen etat, a mimo to mają jeszcze czas i siłę, by regularnie i – trzeba to podkreślić – bardzo ciężko trenować. Miałyśmy okazję spotkać się z tymi zawodniczkami w Poznaniu, i tam to one były górą, podczas finałowego starcia w Białymstoku motywacja była w nas ogromna i od początku do końca, chciałyśmy pokazać naszą siłę.

Jak ocenisz sam turniej pod względem sportowym? Zagrały tutaj zarówno młode, utalentowane reprezentantki Polski, jak i zawodniczki grające przede wszystkim w naszym polskim tourze.

Poziom był naprawę wysoki. Szkoda, że nie było z nami takich zawodniczek jak Jagoda Gruszczyńska czy Ola Zdon, ale w ich przypadku zdrowie jest najważniejsze. Serce się raduje, że tyle młodych osób przyjeżdża na polskie turnieje, chce w nich brać udział i osiąga coraz lepsze rezultaty. Ogromne brawa należą się także wszystkim zawodniczkom, które na co dzień pracują, ale i zajmują się swoimi pociechami. One są dobitnym przykładem na to, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych!

Dużo jeździsz w ostatnim czasie. Najpierw Wiedeń, następnie praktycznie od razu zagrałaś w Kołobrzegu. Skąd na to wszystko bierzesz czas i siły? Zainwestowałaś w wehikuł czasu?

To, co moje oczy zobaczyły w austriackiej stolicy, do dzisiaj powoduje, że mam ciarki na całym ciele. Tam ludzie potrafią żyć siatkówką plażową. Ubóstwiali zawodniczki i zawodników i nawet jeśli nie znali nas z imienia i nazwiska, to wspierali nas z trybun z całych sił. Aż chciało się wykrzesać z siebie jeszcze więcej. Z Jagodą grało mi się naprawdę świetnie, i patrząc na to, co zaprezentowałyśmy w Wiedniu, to jeszcze bardziej żałuję, że przed turniejem nie miałyśmy okazji dłużej wspólne potrenować. Dziękuje za daną mi szansę, że trener nam zaufał i pozwolił razem zagrać. Ja z tej przygody wyniosę naprawdę wiele pozytywów.

A jak ocenisz sam kompleks, na którym odbywał się turniej? Miałaś okazję chociaż być na głównym korcie?

Niestety nie miałam okazji tam zagrać, ale my jako zawodnicy mogliśmy tam wejść i zobaczyć jak wyglądał kort centralny. Spiker robił taką robotę, że głowa mała. A atmosfera? Lepsza niż na weselu!

A propos podróżowania. Ciężko było tak szybko przemieścić się z Wiednia do Kołobrzegu?

Muszę powiedzieć, że było to naprawdę spore wyzwanie logistyczne. Chciałam w tym momencie bardzo mocno podziękować Maćkowi Gawłowskiemu z PZPS-u, dzięki któremu udało się przebukować bilet na wcześniejszą godzinę. Od 10:30 do 22:30 zajęła mi cała podróż z Wiednia nad przepiękne polskie morze. Po takiej podróży musiałam wstać wcześnie, wykrzesać z siebie jeszcze więcej sił i jestem z siebie dumna, że kończę tak, a nie inaczej ten turniej.

Powiem szczerze, że to jest niesamowite, jak patrzę na ciebie. Ciągłe podróże, wzloty i upadki, a ty cały czas wesoła, uśmiechnięta i zadowolona. Jak ty to robisz? Jaka jest twoja recepta na szczęście?

Ja kocham to, co robię. Daje mi to wszystko ogromną radość. Kiedy kibice nie tylko są na trybunach, ale klaszczą, bawią się i skandują nasze imiona, to czuję się, jakbym zaraz zaczęła latać ze szczęścia. Klucz to cieszyć się z tego, co robimy, nie martwić się tym, co złe i negatywne, a wyciągać z życia ile tylko radości możemy.

Tym bardziej ciężko musiało ci się oglądać igrzyska olimpijskie bez kibiców? Jakikolwiek sport, bez wsparcia fanów przestaje chyba na dłuższą metę mieć znaczenie?

To ogromna strata dla sportu, dla zawodników. Kiedy my sportowcy mamy świadomość, że jesteśmy obserwowani, że kibice na nas liczą i dopingują, to jeszcze mocniej chcemy pokazać naszą siłę. Przykre to były widoki, ale niestety jest jak jest. Miejmy nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy i kibice na trybunach będą normą, a nie wyjątkiem…

Porozmawiajmy troszkę o Kołobrzegu, o morskich warunkach do gry w siatkówkę plażową. Ty lubisz takie warunki?

Ja jestem zakochana w morzu, urodziłam się w Pucku i czuję się zawsze podczas turniejów nadmorskich, jak w domu. Kocham wodę, plażę i takie warunki. Lubię grać z wiatrem i w głowie trzeba mieć świadomość, że on zarówno może pomóc, jak i przeszkodzić. Z drugiej strony kiedy grasz, nie myślisz o głupotach, a o tym jak poradzić sobie z wiatrem (śmiech).

Na mnie największe wrażenie nieustannie robią wolontariusze. Bez ich wsparcia, organizacja tej imprezy nie byłaby możliwa w takim wymiarze. Chcesz coś im powiedzieć?

Oni kochają siatkówką plażową i jestem pełna podziwu, że mają tyle siły. Są cały czas z nami, dbają o to by niczego nie brakowało, podają piłkę prosto do rąk, a robią to z uśmiechem na ustach. Bez nich żadna impreza nie mogłaby się odbyć, oby tak dalej! Ja jestem z was dumna i mam nadzieję, że inni myślą tak samo, jak ja.

Jak podobało się na Plaży Open? Pytam ponieważ jeździsz po całym świecie, a więc masz porównanie z wielkim turniejami, z innymi krajami.

Na Plaży Open czułam się bardzo dobrze. Jesteście niesamowicie pozytywni! Uśmiech i pozytywna energia, daje nam wszystkim kopa do jeszcze większego wysiłku i jak każdy jest uśmiechnięty, to ciężko być smutasem prawda?

Jakie są twoje najbliższe plany?

Jedziemy do Pragi na dwugwiazdkowy turniej World Tour, następnie mistrzostwa Polski, później turnieje na Ukrainie, w Holandii i we Włoszech.

A czego mogę ci życzyć?

Przede wszystkim zdrowia, które zawsze się przyda. Ale też uśmiechu, dobrego humoru i pozytywnego nastawienia do życia!